Kilka słów o Małym Rycerzu
Na imię mam Wojtek.
Na świat przyszedłem 14.03.2010, po długich pertraktacjach , mama wezwała posiłki i o godzinie 22.40 wyciągnęli mnie z brzuszka. Co prawda według wstępnych wyliczeń i szacunków miałem przyjść troszkę wczesnej na świat 8.03. ( ups. to chyba był by dzień kobiet), ale w brzuszku u mamy było mi tak dobrze. Lekarze przyznali mi 10 punktów, hmmm ciekawe w jakiej konkurencji, chyba za wagę 4,350 kg. Byłem bardzo wyczekiwanym skarbem moich rodziców Andrzeja i Iwony. Rosłem sobie pod czujnym okiem kochających mnie rodziców. W wieku 1,5 roku rodzice zapisali mnie do żłobka. Na początku próbowałem odwieść ich od tej decyzji ale później okazało się, że w żłobku wcale nie jest tak źle. Niestety pod koniec listopada 2012 r. zaczął bolec mnie brzuszek. Niby nic specjalnego i po wstępnych badaniach nic nie zapowiadało tego co miało nadejść wkrótce. Wszyscy mówili o przepowiedni Majów, że będzie koniec świata i diagnoza postawiona przez lekarzy przewróciła nasz świat do góry nogami, można powiedzieć, że dla nas to był nasz własny koniec świata. Naszym przeciwnikiem jest bardzo rzadki i trudny w leczeniu guz złośliwy – Neuroblastoma. Moim domem stal się oddział szpitalny a pokoik zamienił się w sale. Jedynym plusem jest to, że mam jednego z rodziców na własność. Od 15.12.2012 rozpoczęliśmy walkę z podstępnym przeciwnikiem który wyszedł z ukrycia i rozpoczął inwazje.